Moja historia z problemami dotyczącymi wzroku sięga tak naprawdę niepamiętnych czasów. Już jako mała dziewczynka nosiłam okulary, które kiedyś traktowałam jako największe zło tego świata. Patrząc teraz na zdjęcia z tego okresu mogę śmiało stwierdzić, że wyglądałam uroczo. Niemniej jednak chciałabym w tej historii skupić się na aspekcie zdrowotnym i uczulić wszystkich rodziców, by dbali o wzrok swoich pociech już od najmłodszych lat.

Okulista w Poznaniu

Pierwszą wizytę u okulisty odnotowuje w mojej pamięci około 4 roku życia. Doskonale pamiętam jaki stres towarzyszył tej wizycie. Codzienne zakraplanie oczu, widzenie za mgłą, a to wszystko przecież jeszcze przed wizytą. W głowie małej dziewczynki rodziło się milion myśli, że może być tylko gorzej. Jeszcze wtedy nie rozumiałam czym się zajmuje okulista. Dla mnie pan, przed którego gabinetem widniał wielki szyld Tomasz Nowak – okulista Poznań stał się człowiekiem, który sprawił że dzieci w szkole zaczęły wytykać mnie palcami. Zostałam okularnicą i na każdym kroku rówieśnicy nie pozwalali mi o tym zapomnieć. Mama któregoś dnia poinformowała mnie, że okulary będą towarzyszyć mi już do końca życia…Jakiż smutek i bunt pojawił się w głowie młodziutkiej osoby.

Próbowałam walczyć z moją „przypadłością”. W jaki sposób? Najgorszy z możliwych – w szkole czy podczas zabawy z kolegami zdejmowałam z nosa moje okularki. Nie przeszkadzało mi, że tak naprawdę średnio widziałam literki w książce czy przedmioty, które były dalej niż metr ode mnie. W ten sposób na jakiś czas pomogłam mojej psychice pozbyć się łatki okularnicy, ale zaszkodziłam moim oczom w dużym stopniu. Doszło do pogłębienia się wady wzroku, rozwinął się astygmatyzm oraz zez rozbieżny. Kolejna wizyta u okulisty i nieciekawe informacje – konieczny zabieg chirurgiczny oraz obowiązkowe noszenie szkieł do końca życia. Pamiętam, że operację miałam robioną, kiedy chodziłam już do liceum.

Lekarza i klinikę znalazłam sama w Internecie pod adresem wrosinski.pl. Mama była średnio zorientowana z wyszukiwaniu czegokolwiek w sieci, a nie ukrywajmy, że to ja jako nastolatka, byłam zdeterminowana pozbyć się zeza. Operacja przebiegła bardzo sprawnie, ale okres rekonwalescencji nie był już taki kolorowy. Doszło do jakichś powikłań dotyczących siatkówki oka. Cały proces dochodzenia do zdrowia trwał na tyle długo, że nie udało mi się, ze względu na brak obecności, przebrnąć roku w szkole. Zostałam w tyle…Miałam już dość tych problemów – chociaż jako prawie już dorosła osoba – doceniałam, że widzę i nie straciłam całkowicie wzroku.

Mijały lata, a ja stałam się dumną studentką, później znalazłam pracę, męża. Ślady po moim zezie są widoczne do tej pory, nie udało się niestety usunąć wszystkich niedoskonałości estetycznych. Już teraz wiem, że to najmniej istotna z części mojego życia. Wiem także, jak ważne jest dbanie o narząd wzroku, bo po latach zrozumiałam, że to moje unikanie noszenia okularów doprowadziło do tych wszystkich problemów. Jestem pewna, że mając kiedyś dzieci, które niestety mogą odziedziczyć moje predyspozycje do gorszego widzenia, będę starała się zrobić wszystko, by nie musiały się zmagać z problemami mojego dzieciństwa.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here